Kiełbasa wyborcza – a może pozwiemy polityków o zrealizowanie obietnic?

Przed nami wybory. Już w najbliższy weekend po raz kolejny pójdziemy do urn i będziemy wybierać naszych przedstawicieli do Sejmu i Senatu. Co więcej, od mniej więcej pół roku kandydaci próbują kupić nasze poparcie różnymi hasłami, obiecując nam, że jeżeli to właśnie na nich zagłosujemy to Polska stanie się krajem mlekiem i miodem płynącym, a każdemu będzie żyło się lepiej. Hasła o „500+”, „mieszkaniu+”, „trzynastej emeryturze”, zapewnienia budowy nowych dróg czy mostów, podwyższenia płacy minimalnej oraz obietnicach wprowadzenia ogólnie pojętego dobrobytu są powtarzane praktycznie przy każdych wyborach. Niestety wraz z wyłonieniem przyszłych posłów i senatorów nadchodzi szara codzienność, gdzie elekci zapominają o obietnicach złożonych swoim wyborcom – nie martwicie się za 4 lata znowu sobie o nas przypomną.

W tym roku naszła mnie pewna refleksja – czy można by tak rozliczyć przyszłych posłów i senatorów z złożonych w trakcie kampanii wyborczej obietnic? Jak się okazuje nie jestem jedyną osobą, która się nad tym zastanawiała. Co więcej, bili tacy, którzy swoje rozważania teoretyczne przerodzili w czyn i pozwali polityków.  

Ale zacznijmy od początku. W trakcie kampanii prowadzonej w 1990 r. Lech Wałęsa, ubiegający się wówczas o urząd prezydenta, złożył oświadczenie, iż w przypadku wygranej wypłaci każdemu z wyborców kwotę 100 milionów starych złotych. Ww. kwota miała pochodzić z prywatyzacji państwowych przedsiębiorstw. Jak wszyscy wiemy Wałęsa wybory wygrał, jednakże o ile mi dobrze wiadomo nikt obiecanej kwoty nie otrzymał.

W grudniu 1995 r. jeden z wyborców wystąpił przeciwko Lechowi Wałęsie z pozwem o zapłatę 1000 zł wskazując, iż nowo wybrany prezydent zawarł umowę ze społeczeństwem, z której się nie wywiązał. Żeby było zabawniej, sąd pierwszej instancji zasądził na rzecz powoda dochodzone przez niego roszczenie. Lech Wałęsa wniósł sprzeciw ww. wyroku, w którym podniósł zarzut niedopuszczalności drogi sądowej. Sąd nie przychylił się do zarzutów pozwanego, jednakże ten korzystając z przysługujących mu praw ponownie zaskarżył orzeczenie. W związku z złożonym zażaleniem sprawa trafiła do sądu drugiej instancji, który zwrócił się do Sądu Najwyższego z zapytaniem: „Czy hasła wyborcze, będące częścią składową kampanii wyborczej, mogą być źródłem zobowiązań cywilnoprawnych, a w związku z tym, czy dopuszczalne jest dochodzenie na drodze sądowej roszczeń, których źródło tkwi w hasłach wyborczych?”.

W uchwale Sądu Najwyższego z dnia 20 września 1996 r. wydanej w sprawie o sygnaturze akt III CZP 72/96 wskazano, iż: „Nie jest dopuszczalne dochodzenie na drodze sądowej spełnienia obietnic wyborczych.”. W przedmiotowym orzeczeniu wyjaśniono, iż obietnice składane wyborcom w trakcie trwania kampanii nie są zdarzeniami prawnymi kreującymi powstanie umowy cywilnoprawnej pomiędzy elektem, a jego wyborcami.  Sąd Najwyższy wskazał, że: „Niezrealizowanie programu wyborczego, przyjętego w okresie kampanii, nie pociąga za sobą odpowiedzialności cywilnej. Natomiast konsekwencje takiego stanu rzeczy mogą przybrać charakter społeczny lub psychologiczny, prowadzący np. do utraty części zawiedzionego elektoratu. Jednakże wbrew temu, co twierdzi powód, na skutek głoszenia obietnic wyborczych, nie dochodzi pomiędzy kandydatem i wyborcami do zawarcia umowy cywilnej, na którą można byłoby powoływać się przed sądem jako na prawną podstawę dochodzonego roszczenia. Obietnice wyborcze, nie będąc zdarzeniami prawnymi, a jedynie określonym stanem faktycznym, nie mogą umiejscawiać sporów o ich spełnienie na płaszczyźnie prawa cywilnego. W szczególności nie mogą aktualizować przepisów o przyrzeczeniu publicznym (…)”.

Niestety nasz odważny obywatel przegrał proces z Lechem Wałęsą. Co więcej, Sąd Najwyższy jasno wskazał, iż jedynymi konsekwencjami jakie mogą zostać wyciągnięte wobec polityków w związku z niezrealizowaniem obietnic złożonych w trakcie kampanii przez wyborców jest brak poparcia w trakcie kolejnego głosowania. Wyżej opisana linia orzecznicza została również powielona w innych orzeczeniach na przykład Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Poznaniu, który rozpatrywał sprawę rolnika dochodzącego zasiłku celowego na rekompensatę skutków suszy jaka dotknęła jego gospodarstwo. Zawsze pozostaje mieć nadzieje – pomimo, że jak głosi przysłowie jest ona matką głupich, ale przecież każda matka kocha swoje dzieci – że po tych wyborach elekci wywiążą się z głoszonych obietnic i nie wszystkie wzniosłe hasła polityków okażą się tylko „kiełbasą wyborczą”. Z całą pewnością za kolejne 4 lata znowu będziemy świadkami kolejnych hucznych obietnic i parad różnego rodzaju autobusów mających pokazać, że kandydaci do sejmu i senatu znają problemy zwykłego Kowalskiego. Pomimo tej – dla niektórych smutnej – konkluzji, jak najbardziej zachęcamy wszystkich do wzięcia czynnego udziału w nadchodzących wyborach, może tym razem uda się wyłuskać z szerokiego grona kandydatów osoby, które faktycznie przełożą słowa na czyny.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *